>

Trochę historii o Nowym Złotnie str 2 - Nasze Złotno

Idź do spisu treści

Menu główne:

Trochę historii o Nowym Złotnie str 2

O osiedlu > Historia
 
 
 
 

W ogrodzie stały figury jelenia, bociana, górala. Dziś przed wieloma domami można zobaczyć krasnale i bocianie gniazda, ale wtedy taki wystrój ogrodu był czymś nadzwyczajnym. Dom przyjeżdżały oglądać wycieczki. Krążyły o nim legendy. Mówiło się, że w środku znajduje się basen, co też było sensacją. Podobno wybudował go reemigrant ze Stanów Zjednoczonych.
– Ta willa była przedmiotem podziwu, ale też krytyki - twierdzi łodzianka Beata Jakubowska, która jako dziecko wiele razy przyjeżdżała z rodzicami podziwiać dom na ul. Krakowskie. – Byli tacy, którzy uważali ją wzór kiczu, drobnomieszczaństwa. Ale tak naprawdę, to wiele osób z zazdrością patrzyło na tę willę.
Willa ta znajduje się w zasadzie na tzw. Cygance. Rozciąga się ona w okolicy ul. Krakowskiej i Biegunowej. A nazwa wzięła się stąd, że w stojących tam niegdyś starych kamienicach mieszkało wielu Cyganów.
Na Nowym Złotnie dominują wojskowe nazwy ulic. Jest więc ul. Podhorążych, Artylerzystów, Podjazdowa, Zasieczna...To podobno zasługa znajdującego się na pobliskim Brusie poligonu wojskowego.
Oczywiście najstarszą ulicą osiedla jest ul. Złotno. Dojedzie się nią na Stare Złotno.  Od Retkini dzielą je trzy kilometry. By dotrzeć ze Starego Złotna na ul. Piotrkowską trzeba pokonać nie więcej niż 10 kilometrów. Teresa Krasińska była tu ostatnim sołtysem. Sołtysowała przez dwie kadencje, czyli osiem lat.
– Od chyba czterech lat nie ma już u nas sołtystwa - wyjaśnia pani Teresa. – Zrobili nam Radę Osiedla. Należymy do Rady Osiedla Złotna. Bo uznano, że u nas są już problemy miasta, a nie wsi...
Teresa Krasińska z rozrzewnieniem wspomina dawne czasy. Organizowane były zebrania na którym poruszano sprawy bezpośrednio dotyczące mieszkańców Starego Złotna.
– Informowaliśmy o każdej zmianie dotyczącej mieszkańców, ulicy – dodaje pani Teresa. – Zebrania odbywały się w naszej straży. Przychodziło na nie zawsze wiele osób. Przy okazji spotkał się sąsiad z sąsiadem z którym długo się nie widział. Mieszkańcy sami podejmowali uchwały dotyczące ich losów. A teraz? Robi to rada osiedla. Wielu mieszkańców Starego Złotna nawet nie wie, gdzie ma siedzibę, kiedy dyżurują radni. To wszystko jakoś się rozproszyło.
W Starym Złotnie przed laty wszyscy żyli z gospodarstwa. Mimo, że w dowodzie jako miejsce zamieszkania mieli Łódź, to źródłem utrzymania było te kilka hektarów, krowy, świnie. Dziś nie zostało więcej niż 10 - 12 gospodarstw. Krowy hoduje tylko Jan Urbaniak.
– W zasadzie to tylko jedną! – prostują mieszkańcy Starego Złotna. Większość z nich dojeżdża do pracy w Łodzi, Konstantynowie.  Teresa Krasińska mówi, że choć już wiele lat należą do Łodzi, to mało kto o nich słyszał. Jak została sołtysem, to dopiero rozpoczęto odśnieżać drogę ze Starego Złotna do Konstantynowa. Wcześniej każdy brał łopatę i usuwał śnieg z kawałka drogi przed swoim domem.
– Urzędnicy nawet nie wiedzieli, że taka ulica jest na mapie! – twierdzi Teresa Krasińska. Sama na Starym Złotnie mieszka od urodzenia. Tak jak jej rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Jej rodzice wraz z innymi mieszkańcami wykładali ulicę trelinką, bo było tam takie błoto, że trudno było nawet koniem przejechać. Dziś wyłożony jest asfalt. Ruch też jest coraz większy.
Do szkoły dzieci miały tak daleko jakby mieszkały na wsi. Na lekcje chodziły w kaloszach. W szkole zdejmowały je i zakładały drugie buty. Jeszcze dziś uczniowie ze Starego Złotna mają kilometr do autobusu. Tylko kiedyś kursowała tu linia „259”, a teraz „74”. Nie zmieniło się jedno. Autobus jeździ rzadko. Pani Teresa wspomina, że „259” jeździł co godzinę - czterdzieści minut. Dzieci były więc często w szkole na długo przed rozpoczęciem lekcji.
– Teraz jak jeden „74’ wypadnie, to następny też czeka się ponad godzinę - mówi pani Teresa. – Przydałby się nam jakiś bus, który dowoziłby nas choć na ul. Konstantynowską, w okolicę zoo.

str 2
<<<     >>>


 
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego